niedziela, 31 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 6

Rozmowa z Katheriną dała mi dużo do myślenia. Z gabinetu staruszki wyszłam z jeszcze większą liczbą pytań. Wciąż szukałam na nie odpowiedzi. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego nie mogę być normalna? Kim właściwie jestem?
-Wszystko w porządku- usłyszałam za sobą cichy głos Dylana.
Wiedziałam, że chłopak chce mi pomóc. Ale byłam taka zła, że mimowolnie wybuchłam. Nie chciałam się na nim wyżywać. To było silniejsze ode mnie.
-Nie, nie jest w porządku. Wszyscy mnie okłamywali. Cały czas żyłam w kłamstwie. Moja rodzina, osoby, którym ufałam najbardziej na świecie codziennie patrzyli mi w oczy, ale nie mieli odwagi powiedzieć mi prawdy. Teraz nie żyją. Dowiaduję się od obcych ludzi, że jestem Widzącą! Co to w ogóle znaczy? Kim naprawdę jestem? Wiesz co, nawet nie chcę teraz tego wiedzieć. Po prostu chcę stąd wyjść.
-Pozwól, że Cię odprowadzę.
Chwycił mnie za rękę i wyprowadził z budynku. Szliśmy w milczeniu. Byłam mu za to wdzięczna. Nie miałam ochoty na rozmowę. Nie panowałam nad swoimi emocjami. Bałam się, że mogę powiedzieć coś głupiego.
Doszliśmy pod sierociniec.
-Przepraszam- powiedziałam- nie chciałam na Ciebie krzyczeć.
Wtedy Dylan zrobił coś zaskakującego. Przytulił mnie.
-Wiesz jesteś silniejsza niż ci się wydaje- szepnął mi do ucha.
I tak staliśmy kilka minut. W jego objęciach czułam się bezpiecznie, jakby tam było moje miejsce. Wszystkie moje zmartwienia wyparowały. W ich miejscu pojawiła się nieznane mi dotąd uczucie. Czułam się wolna jak ptak. Wiedziałam, że mogę wszystko. W głowie zakręciło mi się od zapachu Dylana. Pachniał fiołkami.
-Lydio, gdzie Ty się podziewałaś- wtedy w drzwiach pojawiła się opiekunka sierocińca. Natychmiast odskoczyłam od Dylana. Kompletnie zapomniałam, że wcześniej powinnam się zameldować i powiedzieć, że wrócę później. Pewnie wszyscy zastanawiali się gdzie jestem.
-Przepraszam, to moja wina- powiedział Dylan- poprosiłem Lydią o pomoc przy zadaniu z biologii, zasiedzieliśmy się. Bardzo przepraszam. Niech pani jej nie karze.
-No dobrze, nic się nie stało- powiedziała opiekunka.
Zrobiłam wielkie oczy. Nie mogłam w to uwierzyć. Godziny meldowania w sierocińcu są ściśle przestrzegane.
-Dobranoc- powiedział Dylan.- Do zobaczenia, Lydio.
-Do zobaczenia- patrzyłam jak jego postać znika za rogiem.


***

Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Tak nagle wszystko się zmieniło. Zmęczona położyłam się na łóżku i zasnęłam.

***

Kolejny koszmar.
Stoję sama przed lustrem ubrana w czarną sukienkę. Włosy upięłam w luźny kok. Moja twarz jest pozbawiona emocji. Nie płakałam. Wylałam już wszystkie łzy. Od wypadku minęły 3 dni. Ostatni raz spoglądam na mój pokój. Nie przywiązywałam się do niego. Wiedziałam, że prędzej czy później go opuszczę. Nie spodziewałam się tylko, że w takich okolicznościach. Powoli skierowałam się w stronę wyjścia. Przed domem stał długi czarny samochód. To nim pojadę do kościoła. Na pogrzeb mojej rodziny, mamy, taty i Liama. Dlaczego nie mogłam zginąć razem z nimi? Jak mogli mnie zostawić samą?
Nie mieszkaliśmy długo w miasteczku, jednak na pogrzeb przyszło wiele ludzi. Większości z nich nie znałam. Na pierwszych stronach gazet pisano o rodzinnej tragedii- „Pijany kierowca osieraca 15- letnią dziewczynę”. Moja rodzina była teraz lokalną sensacją.
Usiadłam w pierwszej ławce. Wszyscy na mnie spoglądali, jakbym była jakąś atrakcją. Zastanawiali się jak się zachowam. Czy wybuchnę? Zrobię jakąś aferę? Jednak ja zachowałam kamienny wyraz twarzy.
Przede mną stały trzy czarne trumny. Trzy najważniejsze osoby w moim życiu leżały w nich. Zimne, bez bijącego serca, martwe.
Tak bardzo chciałam, żeby mama mnie przytuliła i ucałowała w policzek. Liczyłam, że zjawi się tata pogłaszcze mnie po głowie i powie, że wszystko się ułoży. Mój brat zacznie się śmiać i oznajmi, że wyglądam okropnie i żebym wzięła się w garść. Tak bardzo mi ich brakowało! Nie mogłam się z nimi nawet pożegnać.
Pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Po moim policzku powoli zaczęła spływać łza. 
Wtedy poczułam coś dziwnego. Niewidzialna dłoń starła łzę z mojego policzka. Poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia, odwróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Wtedy myślałam, że coś mi się przewidziało. Teraz wiem, że moi rodzice byli tam ze mną. Patrzyli na swój własny pogrzeb.


sobota, 30 sierpnia 2014

LBA

WOW! Nie spodziewałam się, że kiedyś zostanę nominowana do LBA!
Bardzo dziękuję DarkQueen za docenienie mnie. To miłe z Twojej strony :)
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Nie owijając w bawełnę, oto moje odpowiedzi: 
1.Co Cię inspiruje?
Nie mam pojęcia. Są chwile, kiedy nie potrafię nic napisać, wszystko mi się nie podoba, zdania są nieskładne. Potrzebuję takiego nagłego przypływu weny. To jest dosłownie chwila, jeden moment, w czasie którego moje palce same brną po klawiaturze i nawet nie mam na to wpływu.
2.Czemu akurat ta tematyka?
Czytam tylko książki fantasy, dlatego nie wyobrażam sobie, że moje opowiadanie byłoby o innej tematyce. Uwielbiam wszystko co magiczne, mroczne.
3. Jak opisałabyś swoje życie?
Moje życie? Hmm, jest raczej zwyczajne. Niczym się nie wyróżniam. Zazwyczaj siedzę z głową w chmurach czytając moją ulubioną książkę i wtedy nikt mi nie może przeszkadzać, bo zabiję! :)
4. Czy miałaś kiedyś myśl, żeby przestać pisać?
Dopiero zaczynam, więc raczej nie.
5. Czy Twoim zdaniem blogowanie jest ucieczką od rzeczywistości, czy wręcz przeciwnie?
Blogowanie jest ucieczką od rzeczywistości. W Internecie możesz być kim chcesz. Nie jesteś już szarą myszką, która boi się odezwać. Jesteś sobą! Nie musisz się niczego bać. Udawać kogoś kim nie jesteś. Piszesz co chcesz, co tak naprawdę czujesz. Blog dla niektórych jest pamiętnikiem, miejscem tylko dla nas. To taka miła odskocznia od ponurej rzeczywistości.
6. Od czego jesteś uzależniona?
Od czytania! Książki stały się już częścią mojego życia. Nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia bez nich. To tak jakbym żyła bez tlenu, a bez niego jak wszyscy wiedzą nie da się żyć.
Oprócz książek, uwielbiam oglądać seriale. To takie odsysacze mózgu, w czasie których możesz się zrelaksować i nie myśleć o niczym innym. Oczywiście nie obejrzę byle jakiego serialu.
7. Z czego potrafiłabyś zrezygnować, a z czego nie?
Nie wiem z czego potrafiłabym zrezygnować, a z czego nie.
8. Posiadasz jakiegoś pupila?
Tam, mam psa, boksera. Ma na imię Toto. Oprócz niego mam też sporo gołębi. Czasami wydaje mi się, że są mądrzejsze ode mnie.
9. Jakie książki zazwyczaj czytasz lub jakie opowiadania na blogach?
Czytam tylko książki fantasy lub science- fiction. Czasami sięgam po romanse młodzieżowe. Jeśli chodzi o blogi to uwielbiam FanFiction i fantasy.
10. Czy Twoi znajomi wiedzą o Twoim blogu?
Tak, wiedzą o nim tylko zaufani znajomi. Dokładnie 6 osób (pozdrawiam moją mamę i siostrę  :) )
11. Twoim zdaniem najlepsze promowanie własnej twórczości to…?

Nie mam pojęcia. Nie znam się na promowaniu :/

NOMINACJE 

Przepraszam, ale nie czytam zbyt dużo blogów, dlatego nie mogę podać ich więcej.

OTO PYTANIA
1. Masz jakiś autorytet?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
3. Jak spędzasz swój wolny czas?
4. Czy jest coś czego się wstydzisz?
5. Czego się boisz?
6. Byłeś/aś kiedyś zakochana?
7. Twoja ulubiona książka, serial i film.
8. Gdybyś miała wybrać jedną super moc, co by to było?
9. Możesz wybrać jedną postać książkową lub filmową, z którą miałabyś się spotkać. Kto by to był?
10. Do której klasy teraz pójdziesz?
11. Co najbardziej chciałabyś dostać na urodziny?

czwartek, 28 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 5

-Lidio, pozwól mi wyjaśnić- podniosłam głowę i zobaczyłam Dylana.
                Zobaczyłam smutek malujący się w jego błękitnych oczach. Na jego twarzy zauważyłam zatroskany uśmiech. Zupełnie jakby bał się o mnie, jakby mu na mnie zależało. Co ja wygaduję! Zwraca na mnie uwagę, tylko i wyłącznie, dlatego, że jestem taka jak on. Taki chłopak nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi. Nie jestem ładna, ani popularna. Jestem zwyczajna.
                Dylan jest jednym z najprzystojniejszych i najpopularniejszych chłopaków w szkole. Wszyscy zazdroszczą mu jego zwinności i szybkości. Nie bez powodu został kapitanem szkolnej drużyny lacrosse. Poprowadził nasz zespół do mistrzostwa w tamtym roku, i wszyscy uważają, że w tym sezonie powtórzy ten sukces. Pewnie uważacie, że zakochałam się w umięśnionym bezmózgowcu, ale to nie do końca prawda. Dylan ma swoje drugie oblicze, drugą twarz. Kiedy kończy się szkoła, on zostaje i pomaga słabszym uczniom, udziela korepetycji. Zauważyłam to, kiedy zasiedziałam się w bibliotece. Miałam już wychodzić, kiedy usłyszałam głosy. Zza regału zobaczyłam jakiegoś chłopaka i Dylana, który usilnie próbował wytłumaczyć swojemu uczniowi czym się różni trójkąt równoboczny, od równoramiennego. Właśnie wtedy zakochałam się w Dylanie. Nie w umięśnionym sportowcu, ale w bezinteresownym chłopaku.
                Byłam na niego zła. On też wiedział kim jestem, ale mi tego nie powiedział. Okłamał mnie, tak samo jak moja rodzina. Miałam już go spławić, kiedy zrobiłam coś zupełnie innego:
                -Czego ode mnie chcesz?- powiedziałam.
                -Nie chciałem Cię okłamywać, ale musiałem. Takie dostałem rozkazy, nie mogłem ich złamać. Kiedy dowiedziałem się, że w końcu zaczęłaś widzieć duchy, musiałem powiedzieć Ci prawdę. Poszedłem do siedziby naszej agencji i powiedziałem im, że już jesteś gotowa. Oni chcą Cię zobaczyć- milczałam.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Tego było za wiele. Agencja? Duchy? Co jeszcze? Może zaraz wyrośnie mi ogon lub zmienię się w krasnoludka? Dylan dostrzegł zmieszanie na mojej twarzy.
-Wiem, że jest Ci ciężko, ale musisz mi zaufać. Sama sobie nie poradzisz. Proszę, musisz pójść ze mną.
Byłam zagubiona, jeśli mu zaufam, dowiem się czegoś więcej o mojej mocy, a jeśli zostanę tutaj, może okaże się, że to tylko kolejny koszmar i kilka tych ostatnich dni nie było prawdą. Spojrzałam na zegar. Już prawie 12, koniec mojej zmiany.
-Poczekaj chwilę, zamknę księgarnie i możemy iść.
Całą drogę milczeliśmy.
-To tutaj- powiedział Dylan i wskazał palcem na opuszczoną fabrykę.
-Dlaczego wszystkie dziwne rzeczy muszą dziać się w opuszczonych fabrykach?- spytałam.  Dylan chyba nie potraktował mojego pytania poważnie, bo smutno się uśmiechnął, wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę budynku.
W środku fabryka wcale nie wyglądała na opuszczoną. Na ścianach zauważyłam setki komputerów, telewizorów, na których wyświetlano różne obrazy. Kilkadziesiąt ludzi było zajętych pracą. Rozmawiało przez telefon, siedziało przy komputerach. Wszyscy byli elegancko ubrani. Z tyłu można było dostrzec  cztery potężne kapsuły. Coś mi mówiło, że są one najważniejsze w tym budynku. Muszę się dowiedzieć do czego służą.
-Lidio, witaj w SOW-ie- usłyszałam ciepły wysoki głos. Pochodził od wysokiej kobiety, która zmierzała w moim kierunku. Wyglądała staro. Na jej twarzy można było dostrzec zmarszczki. Miała podkrążone oczy i siwe, długie włosy. Nosiła okulary. Sprawiała wrażenie pewnej siebie osoby. Wiedziałam, że jest kimś ważnym.
-SOW-ie?- spytałam.
-Siedziba Osób Widzących. Wiem, że nazwa nie jest zbyt zachęcająca, ale spodoba Ci się tu- powiedziała i uśmiechnęła się- Nazywam się Katherina Dobrev. Jestem głównym dyrektorem tego ośrodka. Dylana pewnie już znasz. To on będzie twoim przewodnikiem. Pomoże Ci się tutaj odnaleźć. Wcześniej chciałabym z Tobą porozmawiać. Na pewno masz dużo pytań o swoją rodzinę. Odpowiem na nie w swoim gabinecie. Zapraszam- wskazała ręką na duże zaszklone drzwi- Dylanie poczekaj proszę na Lidię.
-Tak jest- odpowiedział chłopak, a ja podreptałam za staruszką.
Jej gabinet był ogromny. Wszystko zrobiono ze szkła. Na środku pokoju stało małe, drewniane biurko, za którym usiadła Katherina, ja usiadłam na czarnym fotelu znajdującym się naprzeciwko.
-Więc, co chcesz wiedzieć najpierw?- spytała staruszka i uśmiechnęła się do mnie.
-Dlaczego moi rodzice nie powiedzieli mi kim jestem?- jej twarz nagle przybrała smutną minę.
-Twój ojciec był dobrym człowiekiem. Kochał ciebie i Twojego brata. Troszczył się o Was. Nie chciał żeby stała się Wam krzywda. Uważał, że jeśli się stąd wyprowadzi to zdoła Was ochronić przed łowcami. Nie chciał byście odkryli swój talent. Twoja mama była zwykłym człowiekiem. Miał nadzieję, że Wy też nim będziecie. Ostrzegałam go, że gen jest dziedziczny, że prędzej czy później Łowcy znajdą jego rodzinę. Nie chciał mnie słuchać. Wyłączył swoje moce. Ignorował je. Ukrywał przed Wami prawdę, bo się o Was bał. Było to nieodpowiednie i nierozsądne z jego strony, ale kierowała nim ojcowska miłość. Niestety, Łowcy Was znaleźli- w głębi serca wiedziałam, że staruszka nie kłamie. Miałam nadzieję, że to nie prawda. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Kim są Łowcy?- spytałam.
-Łowcy polują na nas od wieków. To organizacja założona w celu wyniszczenia naszego gatunku. Są zimnokrwistymi zabójcami. Polują na nas, bo uważają, że wprowadzamy chaos, że robimy złe rzeczy. Nigdy tak naprawdę nie próbowali nas zrozumieć. Uwierzyli w bajki mówiące, że zabijamy dusze.
Nie jestem człowiekiem i polują na mnie bezwzględni zabójcy. Czy moje życie może być jeszcze bardziej zagmatwane- pomyślałam.
-Wiem, że to dla Ciebie dużo, ale nie chcieliśmy powiedzieć Ci wcześniej. Postanowiliśmy dać Ci chwilę czasu na pogodzenie się ze stratą. Twój ojciec kilka lat temu prosił mnie, że jeśli coś mu się stanie, mam dać Ci jak najwięcej lat normalności. Miałam powiedzieć Ci o duchach, kiedy będzie to naprawdę konieczne. Postanowiłam uszanować jego prośbę. Nie zgadzałam się z nią, ale tyle mogłam dla niego zrobić. Dylan powiadomił mnie, że widzisz już duchy. To odpowiedni czas żebyś dowiedziała się kim naprawdę jesteś i jakie jest Twoje przeznaczenie.


wtorek, 26 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 4

Po wieczornym spotkaniu z moim bratem, który nawiasem mówiąc jest martwy, poszłam spać. Bałam się, że nie będę mogła zasnąć. Wczoraj zdarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Jednak w ostatnim czasie była to jedna z najspokojniejszych nocy. Pierwszy raz od wypadku nie męczył mnie żaden koszmar.
Niestety, moje szczęście nie trwało zbyt długo. Obudziłam się z potwornym bólem głowy, który wzmogły denerwujące dźwięki budzika. Zabawne, jak jedna mała rzecz może być znienawidzona przez tak wielu ludzi.
Nie wszystko w moim życiu było złe. Kiedyś miałam kochających rodziców, brata, któremu mogłam zaufać. Jednak w mojej głowie, wciąż huczała jedna głośna myśl- okłamali mnie.
Może mieli jakiś powód? Ale jak można skrywać przed kimś tak ważny sekret?
Byłam Widzącą. Zdarzały mi się dziwne rzeczy. Widziałam zmarłe osoby, a dokładniej ich duchy, zjawy. Nazywajcie to sobie jak chcecie. Nie miałam pojęcia, z jakiego powodu mnie nawiedzają.
Mimowolnie spojrzałam na półkę koło mojego lóżka. Stało tam zdjęcie mojej rodziny. Jedyna rzecz, którą rozpakowałam. Reszta nadal leżała schowana w pudłach stojących w kącie pokoju. Nie chciałam się rozpakowywać. Nadal wierzyłam, że to tylko chwilowe, że rodzice zaraz przyjadą, zabiorą mnie stąd i pojedziemy daleko. Tam, gdzie nikt nas nie znajdzie.
Zdjęcie zrobiłam kilka dni przed wypadkiem. Ojciec przytulił mamę ramieniem. Delikatnie pocałował ją w czoło. Liam stanął za nimi. Wesoło spojrzał w obiektyw, a ja zrobiłam zdjęcie.
Dlaczego mnie zostawiliście- pomyślałam.
Z zamyślenia wyrwał mnie cichutki głos:
-Lidia możemy porozmawiać?
To była moja przyjaciółka Suzanne. Kiedy tu przyjechałam wszystko wydawało mi się straszne, bałam się, nie mogłam się pogodzić ze śmiercią rodziny. Ona mi pomogła. Od razu przyszła do mnie ze swoim zaraźliwym uśmiecham na ustach i powiedziała- wiem, że czujesz się okropnie i pewnie zawsze tak będzie, ale kiedyś może przyjdzie taki dzień, że będziesz czuła się mniej okropnie. Uwierzyłam jej. Suzanne straciła rodziców wcześniej niż ja. Nigdy nie powiedziała mi jak to się stało. Ona nie pytała mnie, ja jej. Pasowało mi to.
Suzanne była bardzo ładna. Kaskada brązowych loków opadała na jej ramiona. Z jej błękitnych oczów biła szczerość i dobroć. Mogła mieć każdego chłopaka, ale odkąd pamiętam chodziła z Lukiem- wysokim szatynem o brązowych oczach. Suzanne była kapitanem damskiej drużyny lekkoatletycznej. Swoją szybkość zawdzięczała długim nogom. Poza tym wiele ćwiczyła. Wstawała wcześnie rano i biegała. Czasami jej towarzyszyłam, ale nie miałam takiej kondycji jak ona, więc szybko wymiękałam. Zazdrościłam jej determinacji, zawziętości i uporu.
-Przepraszam, ale nie mam ochoty rozmawiać- powiedziałam- możesz zostawić mnie samą?- Suzanne wyszła z mojego pokoju. Usłyszałam jak powoli zamyka drzwi. Pewnie myślała, że zmienię zdanie.
Zachowałam się nie fair, ale nie miałam ochoty na rozmowę. Wiedziałam, że będzie chciała rozmawiać o wczorajszej imprezie, ale ja nie byłam na to gotowa. Nadal zastanawiałam się, co jej powiedzieć.
Miałam ochotę przeleżeć całe sobotnie popołudnie, ale wtedy przypomniałam sobie o pracy. Zaraz zaczynała się moja zmiana w księgarni. Każdy w sierocińcu, kto skończył 12 lat, musiał pracować, jeżeli chciał odłożyć trochę pieniędzy. Leniwie wstałam z łóżka, wzięłam z szafy stary sweter, getry i udałam się do pracy. Wbrew pozorom lubiłam ją. Była dla mnie idealna. Uwielbiałam przesiadywać wśród regałów i przeglądać książki. Nie było tu dużo ruchu. Zwłaszcza w soboty.
Właśnie siedziałam za kasą i byłam pogrążona w lekturze, kiedy usłyszałam dzwonek zwiastujący przybycie klienta.

-Lidio, pozwól mi wyjaśnić- podniosłam głowę i zobaczyłam Dylana.


niedziela, 24 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 3

-Jesteś ojcem Chloe?- spytałam.
-Tak, mam na imię Derek.
Byli do siebie tacy podobni. Te same błękitne oczy, ten sam mały nosek, włosy czarne jak smoła.
-Czego ode mnie chcesz?- spytałam.
-Podaj mi swoją rękę- popatrzyłam na niego nieufnie- Zaufaj mi- nieśmiało wyciągnęłam dłoń w stronę ducha.
Wtedy stało się coś dziwnego. Zakręciło mi się przed oczami. Straciłam grunt pod nogami i spadałam. Na chwilę straciłam przytomność, gdy się ocknęłam, znajdowałam się w innym miejscu. Stałam sama na opuszczonej ulicy. Było ciemno. Księżyc znajdował się wysoko na niebie. W powietrzu unosił się odór spalin. Wtedy usłyszałam głosy. Pobiegłam w tamtym kierunku.
-Pomocy- głos był coraz wyraźniejszy. Zauważyłam przestraszoną kobietę. Stał nad nią zakapturzony chłopak, z pistoletem skierowanym prosto w jej głowę.
-Zostaw ją- krzyknęłam, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Zupełnie jakby mnie tam nie było.
-Oddawaj kasę, to nie zrobię Ci krzywdy- zawołał chłopak. Słyszałam w jego głosie strach.
-Kiedy, ja nic nie mam- zapłakała kobieta.
-Przestań- odwróciłam się i zobaczyłam tatę Chloe, Derek’a- Nic ci nie zrobię. Jestem z policji. Odłóż broń i odejdź od tej kobiety.
Przestraszony chłopak, odwrócił się, odłożył broń i uciekł. Nie widziałam jego twarzy, ale nie mógł mieć więcej niż 17 lat. Ojciec Chloe podszedł do kobiety i pomógł mi wstać. Coś mi jednak mówiło, że to nie koniec kłopotów.
Wtedy zza rogu wyłonił się drugi mężczyzna. Z jego oczów kipiała złość. Nie wyglądał na miłego faceta. Na jego ręku zauważyłam tatuaż. Przedstawiał czarnego smoka ziejącego ogniem. Impulsywnie zrobiłam krok do tyłu. Bałam się tego mężczyzny.
-W tym mieście nie ma miejsca dla bohaterów- powiedział i strzelił Derek’owi prosto w serce.
To stało się tak szybko. Nie mogłam nic zrobić. Stałam w miejscu i patrzyłam jak tata Chloe upada na jedno kolano. Ostatkiem sił wypowiada jedno bezgłośne słowo- przepraszam. W jego oku dostrzegłam samotną łzę. Z jego twarzy powoli znikało życie. W oddali usłyszałam wycie karetki. Było już za późno. Ojciec Chloe nie żył. Zaczęłam krzyczeć i znów znalazłam się w swoim pokoju.
-Dlaczego on cię zabił?- spytałam. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy.
- Jak słyszałaś byłem policjantem. Mężczyzna, który mnie postrzelił był złym człowiekiem. Wsadziłem go za klatki już dawno temu, ale wyszedł z więzienia miesiąc przed moją śmiercią. Chciał zemsty. Wiedział, że będę tamtędy wracał do domu i na pewno pomogą komuś w opałach. Wysłał tego biednego chłopaka i kazał mu zaatakować kobietę. Dalszą część historii już znasz.
-Dlaczego mi to pokazałeś? Dlaczego pokazałeś mi własną śmierć?
-Wraz z moją śmiercią Chloe została sierotą. Jej matka zmarła, kilka dni po porodzie, była chora. Sam wychowywałam córkę. Mogłem się nią nacieszyć tylko sześć miesięcy. To były najlepsze chwile w moim życiu. Chloe była za mała by zrozumieć jak bardzo ją kochałem i nadal kocham. Jak bardzo jestem z niej dumny. Jak bardzo żałuję, że nie mogę być tam z nią. Nie mogę się nią zająć. Nie mogę cieszyć się z jej sukcesów i pocieszać po porażkach. Tak bardzo chciałbym uczyć ją jeździć na rowerze, czytać jej bajki na dobranoc. Być jej tatą. Ona jest taka mała, delikatna. Nie możesz pozwolić, żeby stała się jej krzywda. Proszę obiecaj mi, że się nią zajmiesz.
-Dobrze, obiecuję, ale dlaczego ja?- spytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Ducha już nie było.

***

Nie jestem człowiekiem. Te trzy słowa rozbrzmiewały w mojej głowie. Niczym huragan niszczyły mnie od środka. Nie chciałam w to wierzyć. Nie mogłam. Cały czas żyłam w kłamstwie, całe moje życie nim było. Jednym wielkim, okrutnym kłamstwem. Czułam się okropnie. Byłam okłamywana przez najbliższych. Dlaczego rodzice mi nie powiedzieli, że jestem inna? Czy Liam wiedział o swoich mocach? Dlaczego to ja przeżyłam wypadek? W tym momencie chciałam umrzeć. Śmierć wydawała się dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Zniknę ja, a wraz ze mną wszystkie problemy. Impulsywnie zawołałam mojego brata. Robiłam tak zawsze, gdy miałam problemy. Przez jedną krótką chwilę zapomniałam o tym, że nie żyje. Wierzyłam, że zaraz przyjdzie i pomoże mi.
-Liam- zapłakałam- braciszku, potrzebuję Cię- mój głos łamał się z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej.
-Tu jestem- usłyszałam ciepły głos mojego brata.
Nie wiedziałam czy to możliwe, ale rzuciłam się w jego ramiona. Nie czułam jego dotyku, nie pachniał już kawą o poranku, ale czułam jego obecność. Przytulałam się do jego rękawa i płakałam, pozwoliłam odpłynąć wszystkim moim smutkom, całe zmartwienia dzisiejszego dnia odpłynęły. Znowu byłam tylko ja i mój brat przeciw światu. Tak bardzo tęskniłam za jego figlarnym uśmiechem, jasnymi włosami i zielonymi oczami. Z wyglądu przypominał naszego tatę. Ja byłam podobna do mamy. Rude włosy, brązowe oczy, mały nos. Byliśmy tacy różni. On otwarty na świat, zawsze otoczony grupką przyjaciół, pomocny i koleżeński, ufał ludziom, patrzył na świat przez różowe okulary. Ja byłam samotniczką, lubiłam swoje książki i one w zupełności mi wystarczały do szczęścia. Mimo naszych kontrastów, bardzo się kochaliśmy.
-Proszę, nie odchodź już więcej- załkałam- nie zostawiaj mnie. Sama sobie nie radzę.
-Zawsze będę przy Tobie Lidio, obiecuję. Już nigdy więcej Cię nie zostawię- wierzyłam mu. To był mój brat.  


piątek, 22 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 2

Właśnie miałam wychodzić, kiedy usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi.
-Lidia, pobawisz się ze mną?- spytała mnie malutka Chloe. Jest w sierocińcu dłużej ode mnie, chociaż ma tylko pięć lat. Przez rok pobytu tutaj zdążyłam się z nią zaprzyjaźnić. Jest uroczą dziewczynką z włosami czarnymi jak smoła, zawsze zaplecionymi w dwa długie warkocze.
-Naprawdę chciałabym, ale idę na imprezę z Suzanne, obiecuję, że jutro się pobawimy- odparłam z wymuszonym uśmiechem na ustach. Właściwie, nie chciałam iść na tą imprezę. Jednak byłam bardzo ciekawa, co takiego chce ode mnie Dylan.
-A możesz mnie wziąć ze sobą?- spytała. Dostrzegłam nadzieję malującą się w jej oczach. W jej dużych błękitnych oczach. Oczach mężczyzny z ulicy.
-Lidia, musimy już iść- nagle do pokoju weszła Suzanne.
-A weźmiecie mnie ze sobą?- byłam zbyt zdezorientowana, by odpowiedzieć.
-Nie, maleńka, musisz zostać tutaj. Tam nie będzie zabawek, nudziłabyś się- powiedziała Suzanne.
-Ok- powiedziała i wyszła smutna ciągnąc za ucho swojego pluszowego przyjaciela.
-Lidia, chodź, bo się spóźnimy- poganiała mnie przyjaciółka.
-Ok- nic więcej, nie mogłam powiedzieć.

***

-Lidia, postaraj się mnie nie zabić- powiedziała Suzanne.
-Dlaczego miałabym Cię…- Wtedy otworzyły się drzwi. Wiedziałam już o co chodzi mojej przyjaciółce.
-Hej Suzanne, jak miło Cię widzieć. O Lidia, nie wydaje mi się, żebym Cię zapraszała- otworzyła nam Lexi, moja nemezis.
Nigdy nie wiedziałam, dlaczego mnie nie lubiła. Nie, ona mnie nienawidziła. Zaczęło się już pierwszego dnia szkoły. Na początku tylko rozpuszczała plotki na mój temat. Niestety, to jej nie wystarczyło. W lato zaczęłam chodzić na basen. W wodzie mogłam zapomnieć o swoich problemach. Kiedy pływałam, ona ukradła moje ubranie. Przez pół miasta musiałam iść w samym stroju kąpielowym. To była jedna z najbardziej żenujących chwil w moim życiu. Gdy przyszłam do sierocińca musiałam się tłumaczyć opiekunkom, dlaczego wróciłam prawie naga.
-Ona jest ze mną- usłyszałam głos. Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był Dylan. Lexi prychnęła, odwróciła się na pięcie i weszła do swojego domu.
-To ja idę. Luke czeka na mnie w środku. Widzimy się potem Lidia- powiedziała Suzanne i znikła wśród gości.
-Chciałabyś zatańczyć- spytał mnie Dylan. Jaki on jest przystojny!
-Jest jeden mały problem. Nie umiem tańczyć- nieśmiało spuściłam oczy, nagle podeszwy moich butów stały się bardzo interesujące.- nie chodzę na dyskoteki, tańczę tylko przed swoim lustrem jak nikt nie patrzy- powiedziałam bez zastanowienia. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Co ze mną było nie tak. Robiłam z siebie totalną idiotkę.
-Przy mnie nie da się wypaść źle- powiedział Dylan i wyciągnął rękę w moim kierunku. Dostrzegłam zawadiacki uśmiech na jego twarzy.
-No dobrze. Tylko nie śmiej się ze mnie i jakby co…- i wtedy jak ostatnia ofiara potknęłam się o swoje nogi. Na szczęście Dylan szybko mnie złapał. Dostrzegłam mięśnie zarysowane pod jego granatową koszulką.
-To mnie łap?- oboje się zaśmialiśmy.
Poszliśmy na parkiet. Muzyka sączyła się z głośników. Inni nie zwracali na nas uwagi. Liczyłam się tylko ja i on. To dziwne, ale przy Dylanie czułam się bezpiecznie. Wtedy przypomniałam sobie o jednej ważnej rzeczy.
-Dylan, co chciałeś mi powiedzieć, wtedy w szkole?
-Słuchaj, jest wiele spraw, o których nie wiesz. Nie chcę Ci od razu mieszać, ale nie jesteś zwyczajnym człowiekiem. Nigdy nie byłaś.
-Jeśli nie człowiekiem, to kim?- spytałam.
-Widzącą- odpowiedział- Zupełnie jak ja.
-O co Ci chodzi? To niemożliwe!
-Tutaj nie wszystko jest takie jak się wydaje. Nic nie dzieję się bez przyczyny. Nawet to, że tu jesteś.
-Jestem tutaj, ponieważ moi rodzice mieli wypadek. Zginęli. Zostałam sama. I proszę nie mów mi, że to jakieś zrządzenie losu, że to wszystko zapisano w gwiazdach, bo nie uwierzę w takie bajeczki- krzyknęłam i chciałam wyjść, lecz on chwycił mnie za rękę.
-Słuchaj, Twoi rodzice chronili Ciebie i Twojego brata. Nie bez powodu tak często się przeprowadzali. Nie mogli pozwolić żeby łowcy odkryli, gdzie mieszkacie i kim naprawdę jesteście.
-Łowcy, o czym Ty mówisz- spytałam roztrzęsionym głosem.
-Daj mi skończyć. W dniu waszego wypadku, znaleźli Was. Twój ojciec nie wiedział co zrobić. Postanowił schronić Ciebie i Twojego brata u babci, lecz oni Was wytropili. To nie pijany kierowca spowodował wypadek- nie chciałam tego słuchać, nie mogłam- Jakimś cudem, przeżyłaś. Chcieliśmy powiedzieć Ci prawdę na początku, ale musieliśmy dać Ci trochę czasu na oswojenie się z prawdą.
-My, jacy my?- spytałam.
-To wszystko jest większe niż ci się wydaje. Wszystko Ci powiem, ale nie tu, nie teraz.
Już miałam mu powiedzieć, co myślę o tej jego organizacji, kiedy poczułam zimny strumień wody na swoich plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam Lexi trzymającą w ręce puste wiadro.
-Do zobaczenia frajerko- powiedziała i pomachała mi. W przypływie złości wsadziłam jej ten kubeł na głowę.
Na sali nastała głucha cisza. Wszyscy się na mnie patrzyli. Miałam w głowie tylko jedną myśl- biegnij, więc pobiegłam z dala od tego wszystkiego. Byłam cała mokra. Łzy spływały mi z policzków. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Tak bardzo chciałam znaleźć się teraz w ramionach mojej mamy. Potrzebowałam usłyszeć głos ojca, śmiech mojego brata. Szybko znalazłam się w sierocińcu i pobiegłam do swojego pokoju. Jednak wiedziałam, że nie jestem tam sama. Przede mną stał mężczyzna o błękitnych oczach, mężczyzna z ulicy.
-Jesteś ojcem Chloe?- spytałam.


czwartek, 21 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 1

Obudziłam się i w głowie miałam tylko jedną przerażającą myśl- Ktoś mnie obserwuje. W sierocińcu, to całkiem normalne, młodsze dzieci często przychodziły do tych starszych, gdy miały koszmary. Jednak to było coś innego. Powietrze wokół mnie stało się zimne. Za oknem zaczął wiać wiatr. Usłyszałam dzwony kościelne. Wybiła północ.
-Cześć siostro- przede mną zmaterializowała się postać mojego brata. Martwego brata. Zrobiłam to, co zrobiłby każdy normalny człowiek na moim miejscu. Zaczęłam krzyczeć.
Do mojego pokoju natychmiast wbiegła opiekunka.
-Lidia, co się stało?- spytała bez emocji. Nie dziwię się jej. Tu ciągle ktoś krzyczy. Przez pierwszy miesiąc pobytu tutaj, też dręczyły mnie koszmary. Tyle, że to nie był koszmar. Ale jak mogłam powiedzieć mojej opiekunce, że widziałam mojego martwego brata. Nie uwierzyłaby mi. Dlatego musiałam skłamać.
-To tylko kolejny zły sen. Już dobrze.
-W takim razie idź spać. Dobranoc.
Nie zmrużyłam oka. Próbowałam sobie wmówić, że to tylko sen, ale nie podziałało. Gdy na twarzy poczułam pierwszy promień słońca, musiałam się upewnić, że go tutaj nie ma.
-Liam- głucha cisza- Liam jesteś tam?
-Myślałem, że już nigdy nie spytasz- usłyszałam głos, głos mojego brata. Tym razem nie krzyczałam. Musiałam dowiedzieć się, co on tu robi.
-Ty nie żyjesz, to niemożliwe.
-Nie cieszysz się, że widzisz swojego brata?- spytał z nutką irytacji w głosie.
-Mam się cieszyć, że widzę ducha mojego brata? Przecież ty nie żyjesz!
-Nie wszyscy mogą widzieć zmarłych ludzi. Masz dar Lidio.
-Jaki dar?
-Dar do budzenia ludzi w środku nocy- odwróciłam się i zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę, Suzanne- Lidia, znów rozmawiasz sama ze sobą?- powiedziała i roześmiała się.
-Nie, ja tylko…- czyli ona go nie widzi. Świetnie, jestem kompletną świruską.
-Dobra, nie ważne, zbieraj się, bo spóźnimy się do szkoły- powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
-Czyżby nowa przyjaciółka?- spytał mój brat z uśmiecham na ustach. Jak ja kiedyś kochałam ten uśmiech! Tak bardzo mi go brakuje. Rozsądek podpowiadał mi, że to nie jest prawdziwe, jednak serce myślało coś innego. Ten jeden, jedyny raz, zaufałam sobie.
-Możesz mi dać święty spokój. Nie chcę mieć żadnego daru, nie chcę widzieć duchów. Ty nie żyjesz! Przez rok próbowałam zapomnieć o Tobie, o rodzicach, a Ty nagle zjawiasz się w moim pokoju, i udajesz, że nic się nie stało! STAŁO SIĘ! Zostawiliście mnie, zostałam sama! Miałam tylko was, a teraz nie mam nikogo.
-Lidia…- próbował mnie uspokoić.
-Odejdź. Zostaw mnie samą.
-Wrócę, kiedy będziesz gotowa- powiedziawszy to, zniknął.

***

-Na pewno wszystko w porządku?- spytała Suzanne. Nie wiedziałam, czy powiedzieć jej prawdę. Sama nie mogłam w to uwierzyć.
-Tak, po prostu źle spałam- teoretycznie nie skłamałam, powiedziałam tylko część prawdy. W końcu nie pytała mnie, czy nie widziałam ducha swojego brata.
-To dobrze. Wieczorem idziemy na imprezę. Rozmawiałam z opiekunką sierocińca, możemy iść.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
-Nie wygłupiaj się, będzie fajnie. Może w końcu kogoś poznasz.
-Tak, na pewno.
Przestałam jej słuchać, bo zauważyłam coś dziwnego. Po drugiej stronie ulicy, stał wysoki mężczyzna w średnim wieku. Jego oczy były zwrócone w moją stronę, wiedziałam, że skądś znam te błękitne oczy.
-Suzanne, widzisz tego faceta?
-Lidia, tam nikogo nie ma- przetarłam oczy. Tajemniczego mężczyzny już nie było.
-Tak, zdawało mi się, wybacz. To co idziemy do klasy?- próbowałam odwrócić jej uwagę.
-Tak, chodź. Strasznie dziwnie się dziś zachowujesz.
-Nie bardziej niż zwykle.
-Lidia, możemy porozmawiać- do rozmowy wtrącił się Dylan. Wcześniej nigdy ze mną nie rozmawiał. Nie wiedziałam nawet, że zna moje imię. Podobał mi się odkąd zaczęłam chodzić do tej szkoły.
-Ja już i tak miałam iść, więc spotkamy się później. Na razie Lidia, Dylan- powiedziała Suzanne i dyskretnie puściła do mnie oczko. Przysięgam, kiedyś ją zamorduje! Mam tylko nadzieję, że nie będzie mnie nawiedzać jako duch.
-O czym chciałeś ze mną porozmawiać- spytałam Dylana.
-Widziałaś tego faceta?
-Nie wiem o czy mówisz- skłamałam.
-Nie udawaj, że nie wiesz. Wiem, że go widziałaś. Słyszałem, jak mówisz o tym z koleżanką.
-Podsłuchiwałeś mnie- spytałam oburzona.
-Akurat przechodziłem i… Zresztą nie ważne. Słuchaj nie możesz nikomu mówić, że widzisz duchy, słyszysz? Nikt się nie może o tym dowiedzieć.
-Dobrze, ale dlaczego?
-Zaufaj mi. Będziesz na dzisiejszej imprezie?
-Tak, ale…
-Dobrze, tam porozmawiamy- i tak zostawił mnie samą na środku korytarza z milionem pytań w głowie.