Rozmowa z Katheriną dała mi dużo do myślenia. Z gabinetu staruszki
wyszłam z jeszcze większą liczbą pytań. Wciąż szukałam na nie odpowiedzi.
Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego nie mogę być normalna? Kim
właściwie jestem?
-Wszystko w porządku- usłyszałam za sobą cichy głos Dylana.
Wiedziałam, że chłopak chce mi pomóc. Ale byłam taka zła, że mimowolnie
wybuchłam. Nie chciałam się na nim wyżywać. To było silniejsze ode mnie.
-Nie, nie jest w porządku. Wszyscy mnie okłamywali. Cały czas żyłam w
kłamstwie. Moja rodzina, osoby, którym ufałam najbardziej na świecie codziennie
patrzyli mi w oczy, ale nie mieli odwagi powiedzieć mi prawdy. Teraz nie żyją.
Dowiaduję się od obcych ludzi, że jestem Widzącą! Co to w ogóle znaczy? Kim
naprawdę jestem? Wiesz co, nawet nie chcę teraz tego wiedzieć. Po prostu chcę
stąd wyjść.
-Pozwól, że Cię odprowadzę.
Chwycił mnie za rękę i wyprowadził z budynku. Szliśmy w milczeniu.
Byłam mu za to wdzięczna. Nie miałam ochoty na rozmowę. Nie panowałam nad
swoimi emocjami. Bałam się, że mogę powiedzieć coś głupiego.
Doszliśmy pod sierociniec.
-Przepraszam- powiedziałam- nie chciałam na Ciebie krzyczeć.
Wtedy Dylan zrobił coś zaskakującego. Przytulił mnie.
-Wiesz jesteś silniejsza niż ci się wydaje- szepnął mi do ucha.
I tak staliśmy kilka minut. W jego objęciach czułam się bezpiecznie,
jakby tam było moje miejsce. Wszystkie moje zmartwienia wyparowały. W ich
miejscu pojawiła się nieznane mi dotąd uczucie. Czułam się wolna jak ptak.
Wiedziałam, że mogę wszystko. W głowie zakręciło mi się od zapachu Dylana.
Pachniał fiołkami.
-Lydio, gdzie Ty się podziewałaś- wtedy w drzwiach pojawiła się
opiekunka sierocińca. Natychmiast odskoczyłam od Dylana. Kompletnie
zapomniałam, że wcześniej powinnam się zameldować i powiedzieć, że wrócę
później. Pewnie wszyscy zastanawiali się gdzie jestem.
-Przepraszam, to moja wina- powiedział Dylan- poprosiłem Lydią o pomoc
przy zadaniu z biologii, zasiedzieliśmy się. Bardzo przepraszam. Niech pani jej
nie karze.
-No dobrze, nic się nie stało- powiedziała opiekunka.
Zrobiłam wielkie oczy. Nie mogłam w to uwierzyć. Godziny meldowania w
sierocińcu są ściśle przestrzegane.
-Dobranoc- powiedział Dylan.- Do zobaczenia, Lydio.
-Do zobaczenia- patrzyłam jak jego postać znika za rogiem.
***
Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Tak nagle wszystko się
zmieniło. Zmęczona położyłam się na łóżku i zasnęłam.
***
Kolejny koszmar.
Stoję sama przed lustrem ubrana w
czarną sukienkę. Włosy upięłam w luźny kok. Moja twarz jest pozbawiona emocji.
Nie płakałam. Wylałam już wszystkie łzy. Od wypadku minęły 3 dni. Ostatni raz
spoglądam na mój pokój. Nie przywiązywałam się do niego. Wiedziałam, że prędzej
czy później go opuszczę. Nie spodziewałam się tylko, że w takich
okolicznościach. Powoli skierowałam się w stronę wyjścia. Przed domem stał
długi czarny samochód. To nim pojadę do kościoła. Na pogrzeb mojej rodziny,
mamy, taty i Liama. Dlaczego nie mogłam zginąć razem z nimi? Jak mogli mnie
zostawić samą?
Nie mieszkaliśmy długo w
miasteczku, jednak na pogrzeb przyszło wiele ludzi. Większości z nich nie
znałam. Na pierwszych stronach gazet pisano o rodzinnej tragedii- „Pijany
kierowca osieraca 15- letnią dziewczynę”. Moja rodzina była teraz lokalną sensacją.
Usiadłam w pierwszej ławce.
Wszyscy na mnie spoglądali, jakbym była jakąś atrakcją. Zastanawiali się jak
się zachowam. Czy wybuchnę? Zrobię jakąś aferę? Jednak ja zachowałam kamienny
wyraz twarzy.
Przede mną stały trzy czarne
trumny. Trzy najważniejsze osoby w moim życiu leżały w nich. Zimne, bez
bijącego serca, martwe.
Tak bardzo chciałam, żeby mama
mnie przytuliła i ucałowała w policzek. Liczyłam, że zjawi się tata pogłaszcze mnie po głowie i powie, że wszystko się ułoży. Mój brat zacznie się śmiać i
oznajmi, że wyglądam okropnie i żebym wzięła się w garść. Tak bardzo mi ich
brakowało! Nie mogłam się z nimi nawet pożegnać.
Pozwoliłam sobie na chwilę
słabości. Po moim policzku powoli zaczęła spływać łza.
Wtedy poczułam coś dziwnego. Niewidzialna dłoń starła łzę z mojego policzka. Poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia, odwróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Wtedy myślałam, że coś mi się przewidziało. Teraz wiem, że moi rodzice byli tam ze mną. Patrzyli na swój własny pogrzeb.